rozwijane

środa, 22 maja 2013

metoda NIA: czosnek, kapusta i cieciorka -=koniec z cieciorką=-





Tak, tak, skończyłam.
Z napisaniem posta czekałam do zagojenia rany, aby opisać Wam co po kolei sie działo.

A teraz po kolei:
W ostatnim poście napisałm, że chyba skończę oczyszczanie, bo nie widzę już postępów tej metody. Zdjęcia, które zostały skomentowane pochodziły z pierwszej połowy kwietnia. Potem było już coraz lepiej, chusteczka nie była w ogóle zabarwiona, a ilości wydzieliny tak znikome, że miałam problemy, aby ziarenko wyciągnąć.
Pod koniec kwietnia postanowiłam zakończyć kurację, a żeby mieć potwierdzić swoją pewność, że organizm jest już oczyszczony, na ostatnią noc kwietnia założyłam sobie plastry KINOKI. I co? I rano były czyściuteńkie. To mnie upewniło o słusznej decyzji.

Jak wyglądało gojenie?
Przede wszystkim bardzo szybko. Byłam naprawdę w szoku. 1 maja, po odklejeniu plastrów KINOKI, w czasie zmiany opatrunku, nie założyłam już cieciorki. Wszystkie inne rzeczy bez zmian, czyli zostawiłam chusteczkę z kapustą, bo nie chciałam od razu czegoś suchego do takiej otwartej rany przykładać i bandaż. Ku mojemu, wielkiemu zdziwieniu, po 12-tu godzinach, rana była już prawie zasklepiona, a po kolejnych 12-tu już całkiem gładka. Jeszcze cały, kolejny dzień, przykładałam kapustę w chusteczce i zawijałam bandażem ( jak w metodzie NIA ). Wokół rany smarowałam olejkiem z drzewa herbacianego.

Czwartego dnia olejkiem smarowałam już bezpośrednio ranę, którą zakleiłam już tylko plastrem z opatrunkiem. NOGA ODŻYŁA!!!!! Po 2 miesiącach reszta ciała odetchnęła powietrzem ;)
Teraz, po 3 tygodniach miejsce po cieciorce wygląda tak:




 Teraz smaruję już ranę maścią cebulową CEPAN, do nabycia w każdej aptece, za ok. 15zł. Jest to maść na blizny. Jeszcze musi „zniknąć” całe to miejsce wokół, to, co swędziało i co ciągle drapałam.

Aaaaa, zapomniałabym. Jedyna rzecz, jedyny skutek uboczny zakończenia kuracji, to opuchnięta noga w kostce. Opuchlizna zniknęła po tygodniu.

Przyszedł chyba czas na podsumowanie.
·         Spodziewałam się niewiadomo jakich cudów, a takowych w moim przypadku nie było. Pewnie dlatego, że nic mi nie jest, a metodę wypróbowałam bardziej z ciekawości, no i oczywiście profilaktycznie.
·         Jestem na pewno mniej zmęczona i zdecydowanie łagodniej, niż w latach ubiegłych przeżyłam przesilenie wiosenne.
·         Dostałam kopa intelektualnego. Znów chce mi się cos robić, coś tworzyć, a nie tylko konsumować.

Teraz fizyczne aspekty metody NIA:
Od samego początku, od kiedy o niej usłyszałam, wiedziałam, że ją wypróbuję. Uważam, że wiosna to super czas na porządki, nie tylko w domach, czy ogródkach, ale i …. a może przede wszystkim, do zrobienia porządku w swoim ciele.
Przyznam się teraz, że myślałam, że będzie gorzej, a tu okazało się, że dwa miesiące minęły, bez żadnych negatywnych rewelacji. Czytałam niejedna wypowiedź osób, które zaczynały NIA, że coś tam mieli nie w porządku z raną, że im ropiała itp. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to możliwe. Przetestowałam NIA na sobie i wiem, że jeśli przestrzega się podstawowych zasad ( a są DWIE!!!!), to nic złego się z raną nie stanie. Mam w domu psa, więc nie mam jakiś super-hiper sterylnych warunków. Kapustę miałam z hipermarketu, nigdy jej przed położeniem nie myłam, a leżała sobie na wierzchu i dwa razy dziennie odrywałam z niej po kawałku listka. Zużyłam 1,5 niedużych główek. Na cieciorkę się szarpnełam ;) i kupiłam bio za 6zł za opakowanie 0,5 kg. Też nigdy jej nie myłam, przed aplikacją. Używałam najtańszych, marketowych chusteczek i wacików kosmetycznych do przemywania okolic rany. W trakcie mycia nieraz polała mi się woda po ranie w trakcie spłukiwania mydła.
I nic nie zaczęło się „babrać”! Są dwie, bardzo ważne zasady, które należy bezwzględnie przestrzegać, tj. zawsze mieć umyte ręce przed zmianą opatrunku i nigdy nie dotykać wnętrza rany (nie grzebać tam!)

Na pewno, za jakiś czas ( pewnie wiosną 2014) znów przeprowadzę na sobie jakąś kurację oczyszczającą, ale raczej nie będzie to metoda NIA. Jako profilaktyka, chyba jest za bardzo drastyczna. Co innego, jak człowiek jest chory, wtedy jego priorytety, cele i wartości, ulegają przeszeregowaniu. Często droga, którą wybierają, aby dążyć do wyzdrowienia, jest zaskakująca.

Życzę Wam, abyście nigdy nie MUSIELI stosować metody NIA. Jeśli będziecie chcieli, to proszę bardzo, ale żebyście nie MUSIELI.

Na tą chwilę uważam ten rozdział mojego bloga za ukończony. Nie wiem, może wrócę tu jeszcze kiedyś….


PS.
Pierwszy post z serii NIA:
http://angicafe.blogspot.com/2013/03/metoda-nia-czosnek-kapusta-i-ciecorka.html




1 komentarz :

  1. Witam, interesuje mnie metoda NIA i chcę przeanalizować wszystkie aspekty, stąd moje pytanie, czy po takim już sporym czasie została jeszcze jakaś blizna po rance? Na innych stronach jest dużo informacji i efektach, a nie ma nic o bliżne. Bardzo proszę o odpowiedz.

    OdpowiedzUsuń