Olejowanie włosów, to kolejna rzecz, która „kradnie” olej z
kuchni. Tak właśnie mąż mojej koleżanki podsumował tą upiększającą kurację
naszych włosów.
Na pewno niejedna z Was (oooo, przepraszam, również
„niejeden”), jako dziecko, biegała z jajem na głowie. Ja miałam również kuracje
z czarnej rzepy, pamiętam, ze piekło strasznie. Potem w sklepach pojawiły się
odżywki i maski i zaczęłam nakładać na swoje włosy różne te chemiczne
specyfiki. Próbowałam je naprawić po ciągłych farbowaniach i trwałych. Wiadomo, że nasze włosy nigdy nas nie
zadowolą. Mamy proste, chcemy loczki, mamy kręcona – prostownica w ruch, o
kolorze, to nawet nie wspomnę.
Ale do czego zmierzam?
Ano do tego, że póki była w Polsce komuna i nic nie było, to
bardzo ważne miejsce w naszym życiu odgrywała natura. Wraz z otwarciem granic
na świat, otworzyliśmy również granice dla koncernów międzynarodowych. Od tej
chwili możemy już bez limitów korzystać z dobrodziejstw np. przemysłu
kosmetycznego. Tylko czy to, aby takie dobre? Raczej nieuniknione, ale po tym
zachłyśnięciu się kosmetykami stworzonymi w laboratoriach, przychodzi chwila
refleksji, czego skutkiem jest coraz częstszy powrót do natury.
Moja fascynacja naturalnymi kosmetykami wzięła się stąd, że
mój organizm, skóra, włosy, przestały reagować na chemiczne specyfiki. Po wielu
latach stosowanie ich, powinnam niewiadomo jak wyglądać, albo właśnie wiadomo,
sugerując się reklamami, a ani skóra tak nie wygląda, ani włosy. Kosmetyki te nie szkodzą mi i wiele z nich używam
do dziś, ale jeśli znajdę fajny, naturalny odpowiednik, to przerzucam się na
niego i uwierzcie mi – widać różnicę. Całe ciało aż się cieszy, że to nie
chemia. Skóra promienieje ( Ci z Was, którzy stosują CM dobrze wiedzą, o czym
mówię -=czytaj tu=-), a włosom nie straszne żadne chemiczne ingerencje. Półtora
roku temu fundnęłam sobie na włosy trwałą. Efekt bardzo mi się podobał, ale już
włosom mniej. Zaczęłam wiec szukać naturalnych sposobów na S.O.S dla nich. I
tak trafiłam do Indii.
Włosy hindusek są piękne; błyszczące, lejące się, „ciężkie”.
W pewnym stopniu zawdzięczają to na pewno genom, ale drugim czynnikiem, mającym
na nie wpływ, są niewątpliwie oleje. W Indiach, do pielęgnacji włosów używa się
olejów. Są to specjalne mieszanki dostosowane do różnych rodzajów włosów. Ja
używam trzy z nich, są to: Amla jasmine, Vatika, Sesa, ale na samym początku,
jak tylko dowiedziałam się o olejowaniu, a chciałam natychmiast je wypróbować,
korzystałam z polecanym już przeze mnie, tu, na blogu, olejów do masażu Altera
(do nabycia w Rossman), jeśli nie macie nawet tego, to zacznijcie od zwykłych
olejów jadalnych, tylko z pierwszego tłoczenia i możecie do nich dodać cytrynę,
musztardę.
Jak olejować włosy?
Na początku zaznaczę, że olej na włosach powinno się trzymać
kilka godzin, więc najlepiej aplikować go na noc. Nooo, chyba, że mamy wolny
dzień i chcemy sobie w czapce na głowie pobiegać. Ja akurat mam ten luksus
(wątpliwy oczywiście), że moje kochanie (czyt. Facet)jeździ sobie po Europie i
nie ma go w domu tygodniami, wiec mogę sobie na noc aplikować wszystko na
wszystko i nikomu to nie przeszkadza. No dobrze, to do dzieła:
Włosy powinny być wilgotne i bez wszelkiej chemii, czyli
pianek, lakierów, żeli. Ja do zwilżenia często używam wody z dodatkiem
morskiego jedwabiu.
Na spodek wylewamy ok. 2 łyżek stołowych oleju. To jest
nasza porcja. Spokojnie wystarcza na średnio-długie włosy. Maczamy końcówki
palców w oleju i masujemy skórę głowy miejsce przy miejscu. Znów maczamy palce
i znów masujemy. Chodzi o to, aby cała skóra głowy miała wmasowany olej. Teraz
zajmiemy się końcówkami. Maczamy palce i wcieramy olej w końce włosów. Zużywamy
w ten sposób olej do końca. Jeśli nam go zabrakło, to dolewamy, ale z tego, co pamiętam
jak było na początku, jest to tylko kwestia wprawy, aby nie zużywać za dużo
przy masażu głowy, tzn., żeby aplikować go na skórę, a nie na włosy, bo to ona,
w całym tym olejowaniu jest najważniejsza. Masaż bardzo pobudza cebulki, a olej
dodatkowo dostarcza mnóstwo składników. Jeśli chodzi o końcówki, to nie wierzcie
w bajki, ze jakaś odzywka lub serum do włosów „poskleja” poro zdwajane końcówki.
Ale jako profilaktyka, olejowanie sprawdza się w 100%, bo nie pojawiają się
żadne nowe rozdwojone końcówki. Chyba, ze zaszalejecie z jakaś super mocną
chemią, to nawet olej nie zadziała. W
olejowaniu środkowy odcinek włosów możecie sobie darować. Potem można włosy
związać w kok lub upleść dobierańca, chodzi o to, aby zatrzymać na nic wilgoć.
Ja zakładam sobie worek foliowy, a na niego czapkę i tak „uzbrojona” idę sobie
spać. Wytworzone w ten sposób ciepły rozszerza łuski włosów ułatwiając wnikanie
w nie substancji odżywczych z oleju.
Rano, normalnie myję włosy dwa razy, to wystarczy, żeby cały
olej zmyć. Można jeszcze dodatkowo spłukać je rumiankiem – blondynki, kasztanem
– szatynki, brunetki lub lipą, przy problemach skórnych.
Polecam Wam tą metodę odżywania i regeneracji włosów, bo naprawdę
warto.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz