Tak, tak, skończyłam.
Z napisaniem posta czekałam do zagojenia rany, aby opisać Wam co po kolei sie działo.
A teraz po kolei:
W ostatnim poście napisałm, że chyba skończę oczyszczanie, bo nie widzę
już postępów tej metody. Zdjęcia, które zostały skomentowane pochodziły z pierwszej
połowy kwietnia. Potem było już coraz lepiej, chusteczka nie była w ogóle
zabarwiona, a ilości wydzieliny tak znikome, że miałam problemy, aby ziarenko wyciągnąć.
Pod koniec kwietnia postanowiłam zakończyć kurację, a żeby mieć potwierdzić
swoją pewność, że organizm jest już oczyszczony, na ostatnią noc kwietnia
założyłam sobie plastry KINOKI. I co? I rano były czyściuteńkie. To mnie
upewniło o słusznej decyzji.
Jak wyglądało gojenie?
Przede wszystkim bardzo szybko. Byłam naprawdę w szoku. 1 maja, po
odklejeniu plastrów KINOKI, w czasie zmiany opatrunku, nie założyłam już
cieciorki. Wszystkie inne rzeczy bez zmian, czyli zostawiłam chusteczkę z
kapustą, bo nie chciałam od razu czegoś suchego do takiej otwartej rany
przykładać i bandaż. Ku mojemu, wielkiemu zdziwieniu, po 12-tu godzinach, rana
była już prawie zasklepiona, a po kolejnych 12-tu już całkiem gładka. Jeszcze
cały, kolejny dzień, przykładałam kapustę w chusteczce i zawijałam bandażem ( jak
w metodzie NIA ). Wokół rany smarowałam olejkiem z drzewa herbacianego.
Czwartego dnia olejkiem smarowałam już bezpośrednio ranę, którą
zakleiłam już tylko plastrem z opatrunkiem. NOGA ODŻYŁA!!!!! Po 2 miesiącach
reszta ciała odetchnęła powietrzem ;)
Teraz, po 3 tygodniach miejsce po cieciorce wygląda tak: