rozwijane

wtorek, 7 maja 2013

Fitnessuję się, czyli Nord Walking bez "nord"




Na koniec stycznia, gdy minęła mi kolejna dekada życia, postanowiłam ruszyć swoje 4 litery i zrobić coś pozytywnego dla siebie i psicy swojej, bo jakoś tak się zastałyśmy tej zimy.
Robiłam co prawda jakieś tam rundki z nią, ale patrząc z góry, jak zamienia się w kluskę, doszłam do wniosku, że te nasze spacerki to o kant d.... można rozbić jeśli chodzi o ich wpływ na naszą kondycję.
Z racji, że lubię zaczynać różne rzeczy z jakąś ciekawą datą, to i tu poczekałam do nowego miesiąca.

1 luty
Hmmmm iść czy nie iść. Godzina 18-ta, ciemno jak (wiadomo gdzie) zimno...iść czy nie iść?
Szybka decyzja: idziemy, bo jak dzisiaj nie zaczniemy, to znów w domu będziemy gnić w oczekiwaniu na jakąś datę.



Założenie było proste: będę chodzić godzinę, codziennie, w dość szybkim tempie. Dla podtrzymania tempa zestaw utworów rodem z dyskotek, bo jak się poganiacza nie ma, to się zwalnia-przetestowane-. Idę
najpierw trasą jaką zwykle chodzę z psem, wydłużając ją do pół godziny w jedna stronę, a potem powrót tą sama trasą. Kurtka, czapka, rękawiczki, buty, słuchawki na uszy, pies, idziemy. Nawet fajnie się szło, tylko, że psica po 5 minutach nie była już taka radosna (jak pani mogła w taka paskudną pogodę mnie wyciągnąć i jeszcze muszę truchtać kilometry), załatwiła co miała załatwić i chciała do domu. Ale nie poddałam się :) Idziemy dalej. Po 15 min pies już szedł za mną na długość smyczy automatycznej, czyli jakiś 5m, obwąchując wszystko co napotkała, tak aby tylko do przodu się nie posuwać. Mijani ludzie patrzyli na mnie, jak na wariatkę, bo oto idzie sobie babka, ubrana na sportowo, ze słuchawkami na uszach i niby chce coś ćwiczyć, ale po co znęca się nad tym biednym pieskiem i ciągnie go za sobą....? Może nawet coś mówili, ale...miałam słuchawki na uszach :D  I tak dotarłyśmy do naszego półmetka. Nawrotka na światłach i droga do domu. I co się stało? Pies to wyczuł. Teraz ona była pierwsza, na wyciągniecie smyczy, no i teraz ona mnie ciągnęła. Zastanawiam się, skąd taki pies wie, że wracamy.



No dobra, wróciłyśmy do domu. Przyznam, ze czułam się świetnie, psica padła, spała do rana :)
Jeszcze przez tydzień spacery wyglądały podobnie, pierwsza części-ciągniecie psa, powrót-pies ciągnie mnie :) Po pierwszym razie zakwasy były tak wielkie w udach i tyłku, że miałam problemy, aby podnieść się z krzesła, ale po trzech dniach ustąpiły, bo jak wiadomo wszystkim ćwiczącym, najgorszy jest trzeci dzień.
Tak wyglądała moja pierwsza trasa:


6,3km robione w godzinę, przy sprzyjających światłach na przejściach 55min.
Po dwóch tygodniach nudy, tzn za prosto. Po zakwasach ani śladu, czas to 55 min leciutko, pies idzie cała drogę przy mnie, albo pierwszy.
Czas coś zmienić.
Jak tu wykombinować coś trudniejszego? To jest luty, a ja chodzę jak jest już ciemno, więc tylko oświetlone, uczęszczane drogi wchodzą w rachubę. Chcę się fitnessować, a nie przemykać gdzieś z duszą na ramieniu, czy wrócę z tego spaceru, czy nie. Posiedziałam trochę nad mapą Koszalina i wytyczyłam sobie trasę nawet z dwoma góreczkami. Chodzę nią do dziś,  ma 7km i zajmuje mi godzinę życia, także jak ktoś miedzy 18 a 20 będzie widział osobę ciągniętą przez rudzielca, albo rudzielca ciągnącą,  TO JA ! :)

Aktualna trasa:


A na koniec jeszcze moja playlista, żebyście mieli mniej więcej wyobrażenie tempa:

  1. Alexis Jordan - Happiness (tak na dobry początek)
  2. Rihanna - Right Now
  3. Katy Perry - Firework (pierwsza górka)
  4. Rihanna - Where Have You Been
  5. Rihanna - Only Girl
  6. Pink - So What
  7. Fragma - Toca's Miracle
  8. Rihanna - We Found Love
  9. Nicki Minaj - Va Va Voom
  10. Avicii - Levels (podkręcamy tempo)
  11. ATB - Ecstasy
  12. Nicki Mintaj - Starships
  13. Eric Prydz - Call On Me
  14. Flo-rida - Good feeling
  15. Nicki Mintaj - Super Bass
  16. Tim Berg - Seek Bromance (zazwyczaj tylko początek)
I mimo, iż nie jest to do końca moja muzyka, to do chodzenia jest wyśmienita. Przetestowałam już trochę utworów i taki zestaw jak na razie jest dla mnie optymalny, piosenki trzymają tempo, niektóre lekko podkręcają, ale da się je iść, bo z kilku utworów musiałam zrezygnować (słuchając wydawały się ok, ale w trakcie spaceru, okazywały się za szybkie lub za wolne). I tak pożegnałam się np. z Eweliną Lisowską - W stronę słońca, She's A Maniac z filmu Flashdance, Bruno Marsem - Locked Out Of Heaven czy Madonną - 4 minutes.

A wy jak dbacie o swoją kondycję?


PS. Dlaczego taki tytuł, skoro zdjęcia pokazują jednak "nord" w pełni?
Ano dlatego, że chodzę bez kijów. Ot sam WALKING.

Spowodowane to jest tym, że chodzę z psem, a nie jestem jeszcze mentalnie gotowa (pies chyba też nie) do kupowania specjalnych smyczy zaczepianych u pasa, aby ręce były wolne i mogły trzymać kije (ale o tym w kolejnych postach).
zdjęcia zrobione z 10marca 2013, gdy był nawrót zimy





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz